Przejdź do treści

Tureckie małżeństwo ocaliło polski cmentarz wojenny w Merke, w Kazachstanie

07/09/2016 11:54

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski zaprosił do Polski tureckie małżeństwo Kikinadze z Kazachstanu. Amiriya i Aslan Kikinadze bezinteresownie, od ponad 20 lat, opiekują się polskim cmentarzem wojennym w Merke.

Jak to się stało, że turecka rodzina zajęła się katolickim, wojennym cmentarzem w Merke, jak państwo znaleźli się w Kazachstanie?
Aslan: Turcy, wyznawcy Islamu, którzy mieszkali na południu Gruzji, na mocy dekretu Stalina o deportacji zostali przesiedleni w różne rejony Rosji.  Moi rodzice, podobnie jak polskie rodziny, zostali przesiedleni z Gruzji do Kazachstanu.  Mieli dwie godziny, by spakować najpotrzebniejsze rzeczy i żywność na trzy dni. Transportowani  w bydlęcych wagonach,  praktycznie z gołymi rękami,  zostali  w 1944 r. w środku zimy, w grudniu zostawieni  na stepach w pobliżu wsi Merke,  na południu Kazachstanu. Taki los podzieliło blisko 100 tys. Turków meschetyńskich. W kraju, gdzie życie nawet wiosną jest trudne, cóż dopiero w zimie, gdy leżały góry śniegu.  Nie mieli szansy na przeżycie, gdyby nie pomogła im miejscowa ludność.  Kazachowie, sami niezwykle ubodzy, przyjęli ich do swoich domów, nakarmili – dali życie. Na tym terenie już byli Polacy,  deportowani do Kazachstanu od 1937 r., a także mieszkańcy krajów nadbałtyckich. W tej wsi był sowchoz, w którym pracowali sami przesiedleńcy. W sowchozie uprawiano głównie buraki.

Amiriya i Aslan Kikinadze bezinteresownie, od ponad 20 lat, opiekują się polskim cmentarzem wojennym w Merke, w Kazachstanie.
Amiriya i Aslan Kikinadze bezinteresownie, od ponad 20 lat, opiekują się polskim cmentarzem wojennym w Merke, w Kazachstanie.

Jak przetrwaliście w tych strasznych warunkach?
Ludzie, którzy znaleźli się na tej ziemi, przywiezieni z różnych stron świata żyli w przyjaźni, pomagali sobie wzajemnie. Nasza wieś nie umierała z głodu, jak to miało miejsce w innych regionach Kazachstanu, bo były buraki. To one stanowiły podstawę pożywienia w najtrudniejszym czasie, pozwoliły przetrwać.

Jak to się stało, że zajęliście się polskim cmentarzem?
W domu, w którym teraz mieszkamy, żyło kilka rodzin – dwie z Ukrainy.  Na działce w pobliżu domu był ogród, gdzie znajdowały się  mogiły, w bardzo złym stanie. Nie wiedzieliśmy,  kto jest tam pochowany, ale ojciec powtarzał, że trzeba opiekować się tymi mogiłami, bo kiedyś może zjawią się rodziny tych, którzy są tam pochowani. A jeśli nawet nikt się nie zainteresuje to też trzeba o nie dbać, bo zmarłym należy się spokój i szacunek. Wynika to z czystej, ludzkiej przyzwoitości i tak należy postępować bez względu na wyznanie.
Z czasem Ukraińcy się wyprowadzili i sami zamieszkaliśmy w tym domu. Kupiliśmy też działkę z ogrodem i mogiłami. Było to pod koniec lat 90. Cmentarz nie był wówczas ogrodzony.  Za tę działkę płaciliśmy podatki. Wygrodziliśmy własnym sumptem miejsce, gdzie znajdowały się mogiły, uprzątnęliśmy gruz.

Kiedy  dowiedzieliście, że są to groby polskich żołnierzy?   
Wiedzieliśmy, że są to groby Polaków, ale nie wiedzieliśmy, że żołnierzy. Zawsze dbaliśmy o te groby – moi rodzice, potem my.  Najpierw pojawiła się w 2009 r. urzędniczka, która poinformowała nas, że nie musimy już płacić podatków za tę działkę, ale nie wyjaśniła dlaczego. Potem pojawiać zaczęli się Polacy. Wkrótce na cmentarzu postawili drewniany krzyż i tablice z napisem po polsku i kazachsku, że to są groby żołnierzy armii gen. Andersa. W 2013 r. zaczęto budować cmentarz wojskowy.

Jaka była Wasza reakcja na te wydarzenia?
Amiriya:  Powoli zaczęliśmy poznawać historię tych ludzi. Coraz częściej mogiły zaczęli odwiedzać przedstawiciele polskich władz, zaczęli przywozić nam książki. Jako że  jestem nauczycielką w miejscowej szkole mówię o tej historii dzieciom. Mam drobną satysfakcję, że ten fragment historii ocaliliśmy od zapomnienia. A to nie tylko historia Polski, ale i historia Kazachstanu. Oboje jesteśmy wdzięczni, że marszałek Senatu, który z delegacją senatorów i z córką generała Andersa odwiedził cmentarz w Merke nie zapomniał o nas i o tej wizycie. Jesteśmy mu niezmiernie wdzięczni za zaproszenie i za to, że, mogliśmy zwiedzić wasze piękne miasta – Warszawę i Kraków.

Cmentarz w Merke został wyremontowany na zlecenie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w 2013 r. Pochowanych jest tam 19 osób.  Byli to żołnierze i cywile, którzy w 1942 r. chcieli dotrzeć do armii Andersa. Na skutek wycieńczenia, głodu i chorób znaczna część uwolnionych z sowieckiej niewoli zmarła w drodze do wolnej Polski. Na cmentarzu postawiono pomniki, a na odtworzonych rzędach mogił ułożono płyty nagrobne z reliefem krzyża i  z nazwiskami. Napis na pomniku głosi: „Tu spoczywają Polacy, żołnierze polskiej armii na Wschodzie Gen. Władysława Andersa i osoby cywilne, byli jeńcy, więźniowie sowieckich łagrów, zmarli w 1942 r. w drodze do ojczyzny. Cześć Ich Pamięci!”
Na południu Kazachstanu formowana była 10 dywizja – Ługowaja armii gen. Andersa. Podczas otwarcia cmentarza w Satpaj Batyr koło Merke   państwu Amiriyi  i Aslanowi Kikinadze  na wniosek konsula generalnego RP w Ałmaty wręczono złote odznaczenia Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa za opiekę nad polskimi miejscami pamięci.

Dział Prasowy Senatu RP