Przejdź do treści

Najważniejszy nauczyciel

23/08/2017 00:14 - AKTUALIZACJA 31/05/2022 13:22

Rola rodziców w przekazywaniu swoim dzieciom języka dziedzictwa jest nie do przecenienia. Nie zastąpią ich nawet najlepiej wykwalifikowani nauczyciele.

Tomek mieszka w Londynie ze swoją partnerką Rachel i synem – czteroletnim Kubą. Dużo pracuje, często wyjeżdża służbowo poza Londyn i w związku z tym rzadko bywa w domu. Rachel za to spędza z chłopcami prawie całe dnie rozmawiając z nimi po angielsku. Tomek niedawno zdał sobie sprawę, że w związku z tym język polski Kuby jest bardzo ubogi. Wie, że spędza z synem zbyt mało czasu, aby skutecznie przekazać mu znajomość języka ojczystego. Przyszedł mu do głowy pomysł, żeby poszukać w Londynie osoby z wykształceniem polonistycznym, która mogłaby Kubę nauczyć języka polskiego. Nie chciał go jednak  przeciążać za bardzo, więc zdecydował, że jedna lub dwie godzinne lekcje w tygodniu powinny na początku wystarczyć. Czy jednak plan Tomka nie jest zbyt optymistyczny? Czy fachowa nauczycielka pomoże Kubie mówić po polsku, jak jego rówieśnicy mieszkający w Polsce?

Antonella Sorace i Robert Ladd w poradniku „Raising bilingual children” zauważają, że tak naprawdę rolą rodziców nie jest „uczyć” dzieci mówić w ich ojczystym języku, podobnie jak nie uczą oni dzieci chodzić czy uśmiechać się. W rozwoju językowym najważniejsze jest zapewnienie dziecku naturalnego kontaktu z językiem i obudzenie w nim potrzeby przyswojenia go sobie. Proces ten przebiega w sposób naturalny, pod warunkiem, że dziecko ma szansę na kontakt z językiem w różnych sytuacjach i z różnymi osobami. Tymczasem pomysł Tomka, sprowadzałby się do uczenia Kuby nauki języka polskiego jako języka obcego (na podobnych zasadach jak dzieci w Polsce uczą się np. języka angielskiego na prywatnych lekcjach kilka godzin w tygodniu).

Rozmowa, nie mówienie

Zrozumienie, że nauka języka polskiego u takich dzieci jak Kuba musi przebiegać naturalnie i że rola rodzica jest w tym procesie nie do przecenienia (wszak to rodzic głównie spędza czas z dzieckiem w pierwszych latach jego życia, zwłaszcza przed rozpoczęciem szkoły!) to bardzo ważny punkt wyjście do rozpoczęcia świadomego przekazywania języka ojczystego dziecku. Załóżmy, że mamy już tę bazę. Wiemy, że to my musimy spędzać czas z dzieckiem, musimy jak najwięcej do niego mówić w naszym języku. Ale zaraz, zaraz… Czy faktycznie samo mówienie wystarczy? Otóż nie. Pamiętajmy, że potrzebna jest rozmowa. Dziecko musi mieć okazję, aby usłyszeć, jak mówimy w różnych sytuacjach, używamy zróżnicowanego słownictwa, a także aby samo wypróbowało siebie w roli rozmówcy. W tym też, aby przetestowało to, jak osoba z nim rozmawiająca, reaguje na to, co mówi – daje to dziecku informację zwrotną czy słownictwo bądź sformułowania, których używa, są zrozumiałe i adekwatne w danym kontekście czy sytuacji (dlatego m.in. nie wystarczy posadzić dziecka przed polskojęzycznym filmem).

Czyli wiemy już, jak ważna jest rola rodziców w przyswajaniu języka przez dziecko, wiemy też, że rozmowa – a  nie monolog – jest kluczem do sukcesu. A teraz kolejny krok: Jak rozmawiać z dzieckiem dwujęzycznym, żeby wykorzystać optymalnie czas, jaki z nim spędzamy? Jak sprawić, żeby jego polskojęzyczne środowisko językowe było w tym samym stopniu bogate i różnorodne, jak środowisko języka dominującego (w przypadku Tomka i Kuby – angielskie) i tak samo sprzyjało naturalnej nauce i rozwojowi języka. Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto przyjrzeć się poniższym radom:

1. Nie od razu Rzym zbudowano – zacznij małymi krokami.

Tomek, kiedy już zrozumiał, że to na nim – a nie na wynajętym nauczycielu-poloniście – spoczywać powinna odpowiedzialność (i przywilej!) przekazywania synowi języka polskiego, postanowił osiągnąć wszystko naraz. Frustrując się, że Maksowi brakuje słownictwa polskiego dotyczącego w zasadzie każdej dziedziny codziennego życia – w rozmowach o jedzeniu, szkole, domu, ubraniach, zabawkach – postanowił bombardować syna słownictwem, kiedy tylko mieli trochę czasu dla siebie. Szybko jednak przekonał się, że jego starania odnoszą przeciwny skutek – Max denerwował się, że nie zawsze rozumie, co tata do niego mówi, i był też zdezorientowany, dlaczego nagle zaczęli oglądać dużo książeczek z obrazkami, i dlaczego tata co chwilę pyta go pokazując coraz to inne przedmioty na rysunkach pytając, czy wie, „jak to się mówi po polsku”. Czytaj dalej w Serwisie

Źródło: Serwis Wszystko o dwujęzyczności – www.dobrapolskaszkoła.com, Joanna Koła, „Najważniejszy nauczyciel”. 


Co “dziedziczą” dzieci polonijne oprócz języka?