Przejdź do treści

Niemal identyczne zdarzenie w Neustadt i we Wrocławiu. Zostawili dzieci w nagrzanym aucie

12/06/2019 15:35 - AKTUALIZACJA 12/06/2019 16:08

Imbecylizm nie ma narodowości. Gdyby nie zdecydowana reakcja przechodniów nie żyliby chłopcy pozostawieni w nagrzanym aucie przez swoich tatusiów. Niemal identyczne zdarzenie miało miejsce w Neustadt i we Wrocławiu. Tatuś z Polski, który wczoraj pozostawił dziecko pod marketem może dostać nawet 5 lat więzienia. 

Zdrowy dorosły, człowiek traci przytomność z gorąca, kiedy temperatura jego ciała osiąga około 42 stopni. W przypadku dziecka wystarczy już 40 stopni, by doznało udaru cieplnego. Nawet jeśli maluch przeżyje, bardzo często doznaje uszkodzenia mózgu. Mimo wielu ostrzeżeń przed pozostawianiem dzieci w samochodach w upalne dni, to co roku kilkaset dzieci umiera na całym świecie z przegrzania. Koszmarną śmiercią giną maluchy także w Niemczech i w Polsce. Do listy ofiar cudem nie dołączył wczoraj chłopiec z Wrocławia oraz chłopiec z Neustadt. Chociaż zdarzenia miały miejsce po dwóch różnych stronach Odry, scenariusz zdarzenia, który cudem nie okazał się tragedią, był niemal identyczny. (Czytaj dalej pod zdjęciem)

4-latek z Niemiec został pozostawiony w nagrzanym samochodem przez swojego ojca (40 lat) na nasłonecznionym parkingu.  Mężczyzna zamknął malucha w aucie i „wyskoczył” zrobić zakupy. Gdyby nie zdecydowana reakcja przechodniów i szybka pomoc medyczna, dziecko prawdopodobnie zmarłoby z przegrzania. Do zdarzenia doszło klika dni temu. Przypadkowy przechodzień zauważył chłopca zamkniętego w pojeździe wystawionym na działanie promieni słonecznych i natychmiast zadzwonił na policję. Przed przybyciem mundurowych i wybił boczną szybkę w samochodzie, aby zapewnić maluchowi dostęp powietrza.  Z relacji świadków wynika, że dziecko przebywało w samochodzie przez około pół godziny. Kiedy ratownicy wyciągnęli je z auta, było bardzo spocone i senne. Temperatura jego ciała wynosiła 38 stopni.

40-letni ojciec, który w międzyczasie wyszedł ze sklepu z zakupami był bardzo zaskoczony akcją ratowników. Za swoje nieodpowiedzialne zachowanie odpowie przed sądem.

Nawet 5 lat więzienia grozi z kolei 35-latkowi z Wrocławia, który wczoraj zostawił swojego synka w aucie przy temperaturze ponad 30 stopni Celsjusza i poszedł robić zakupy. Tłumaczył, że syn zasnął i nie chciał go budzić. Według ratowników jeszcze tylko kilka minut w tak rozgrzanym pojeździe, mogło doprowadzić do tragedii.

Jak poinformowała rzecznika dolnośląskiej policji Monika Kaleta klienci supermarketu, którzy zaalarmowali policję, wcześniej próbowali otworzyć drzwi auta. Następnie poinformowali obsługę sklepu, która bezskutecznie próbowała poprzez megafon wezwać na miejsce właściciela pojazdu. Czytaj dalej pod filmem

„Świadkowie i pracownicy ochrony podjęli próbę nawiązania kontaktu z dzieckiem. Obudziło się dopiero po kilku próbach, po mocnym stukaniu w szybę auta” – poinformowała  Kaleta. Jak wyjaśniła rzeczniczka 7-latek zdołał otworzyć drzwi. „Dziecko było całe mokre od potu, widać też było, że nie jest do końca świadome, co dzieje się wokół niego” – podano w komunikacie policji.

Zarówno w Niemczech jak i w Polsce policja apeluje o niepozostawianiu dzieci i zwierząt w samochodzie w ciepłe dni. W upalny dzień wewnątrz auta zaparkowanego na słońcu temperatura może dojść nawet do 90°C. Temperatura ciała dziecka wzrasta wówczas od 2 do 5 razy szybciej niż dorosłego człowieka, a to dla malucha oznacza śmierć.

Źródło: Metropolnews.info, Se.pl, Zdrowie.pap.pl, PolskiObserwator.de

 

Czytaj także:

Auto gorące jak piekarnik. Śmierć z przegrzania