Dramatyczne chwile na lotnisku w Berlinie – eksplozja plecaka. Do niecodziennej sytuacji doszło w 16 grudnia na Terminalu 2. Około godziny 16:30 nagle rozległy się krzyki pasażerów i zapanowała ogólna panika. Niektórzy porzucili swoje bagaże podręczne i zaczęli uciekać. Powodem były płomienie wydobywające się czarnego plecaka. Pracownicy lotniska szybko zjawili się na miejscu z gaśnicą i stłumili wydobywające się z bagażu płomienie. Jednak ze względu bezpieczeństwa, wszyscy pasażerowie musieli opuścić terminal.
Pomimo tego, że wiele osób myślało, że to bomba, powodem eksplozji była bateria urządzenia elektrycznego, która się przegrzała i zapaliła – informuje BILD. Pracownicy lotniska szybko zjawili się na miejscu z gaśnicą i stłumili wydobywające się z bagażu płomienie. Jednak ze względu bezpieczeństwa, wszyscy pasażerowie musieli opuścić terminal. Sytuacja jednak „nie miała żadnego wpływu na operacje lotnicze” – powiedziała rzeczniczka BER, która ostrzegła, że „każda bateria może się nagrzać, niezależnie od tego, czy pochodzi z telefonu komórkowego, czy e-papierosa. Dlatego takie urządzenia koniecznie powinny znajdować się w bagażu podręcznym.” W ten sposób, w razie wybuchu akumulatora, można go szybko ugasić. W luku bagażowym samolotu takie pożary mogłyby mieć katastrofalne skutki. Czytaj dalej pod materiałem video
W wyniku eksplozji został lekko ranny właściciel plecaka. Na szczęście nie stało się to 30 minut później na pokładzie samolotu. Okazuje się jednak, że paląca się bateria w plecaku – nie jest odosobnionym przypadkiem na stołecznym lotnisku. Co roku zdarzają się dwa podobne zdarzenia.