Przejdź do treści

Pokaz filmu 'Miasto 44′ w Heidelbergu

24/03/2017 12:36 - AKTUALIZACJA 24/03/2017 12:39

Konsulat Generalny RP w Monachium zaprasza na pokaz filmu „Miasto 44″ w Heidelbergu.

Film w reżyserii Jana Komasy z 2014 r. będzie wyświetlony 26 marca o godz. 11:30 w kinie Gloria & Gloriette (Hauptstr.146). Wstęp wolny!

 

Recenzja Tomasza Raczka z 21 września 2014 r.:

Jan Komasa zaprezentował swoją wersję Powstania Warszawskiego w wyprodukowanym za największe dostępne polskiemu filmowi pieniądze – „Mieście 44”.

Czekałem na tę premierę wiele miesięcy, pamiętając wcześniejsze sukcesy Komasy, przede wszystkim jego przenikliwą i nowoczesną w formie „Salę samobójców, ciekawie opisującą dylematy współczesnego młodego pokolenia. Ten urodzony półtora miesiąca przed ogłoszeniem stanu wojennego, a więc 33-letni dziś reżyser reprezentuje dokładnie to pokolenie, o którego serca toczy się teraz walka, a od jej wyniku w dużej mierze zależeć będzie już wkrótce jakość życia publicznego w naszym kraju.
Po obejrzeniu filmu zaniemówiłem. Nie ze wzruszenia jednak, tylko dlatego, że nie wiedziałem co powiedzieć. Jak uporządkować sprzeczne myśli i nadać sens wrażeniom, które są tak silne, że na naszą psychikę mogą działać albo jak wstrząsy elektryczne, albo… znieczulająco. Jak i na kogo to działa? I dlaczego tak właśnie?

„Miasto 44” jest jak człowiek, który używa tylko wielkich słów i przeżywa tylko krańcowe emocje. Nie ma tu miejsca na półtony, ani na wątpliwości. Myślom bohaterów nie potrzeba zdań podrzędnie złożonych, wystarczą komiksowe dymki. Mimika aktorów nie musi wyrażać głębi przeżycia, robi to za nich charakteryzacja. Oczy nie muszą, usta nie muszą, gesty nie muszą. Scenografia i efekty robią to pracowicie za nich nieomal od pierwszej sceny. Taka konwencja.

Zasadnicza wątpliwość pojawia się w momencie, gdy zadajemy sobie podstawowe pytanie: Dlaczego Jan Komasa chciał nam opowiedzieć historię Powstania Warszawskiego? Czy ma coś własnego, nowego, ważnego do powiedzenia, co może zmienić naszą perspektywę, na nowo poruszyć emocje? Odpowiedź nie każdemu będzie w smak: otóż tym razem wcale nie chodzi o to, co się mówi, tylko o to jak się to robi. Powodem zainteresowania reżysera Powstaniem była chęć skorzystania z możliwości posłużenia się niedostępnym na co dzień dla polskich twórców arsenałem narzędzi filmu gatunkowego, który uruchomić potrafi tylko wielki budżet.

Pod tym względem Komasa wykonał pracę wzorowo: stworzył historię opowiedzianą bardzo solidnie z filmowego punktu widzenia. Mamy tu i świetne efekty wizualne, i czysty nareszcie w polskim filmie dźwięk, i dopracowaną w drobiazgach scenografię, i celnie dobraną w wyniku licznych castingów obsadę, wreszcie – popkulturowy scenariusz gatunkowy, łączący wojnę z romasem, niemal jak w hollywoodzkiej superprodukcji „Pearl Harbor”.

Obejrzałem „Miasto 44“ dwukrotnie i jestem pewien – to nie jest film o Powstaniu Warszawskim! To jest film o tym, jaki powidok po tym wydarzeniu został w wyobraźni dzisiejszych młodych ludzi, dla których Lana del Rey, Czesław Niemen i Marino Marini należą do tej samej listy przebojów. Z tego filmu można czytać jak z mądrej księgi prawdy wielkie i małe o pokoleniu, które już za chwilę przejmie stery rządów w Polsce: co czują, co na nich robi wrażenie, jakie elementy uruchamiają ich wrażliwość, co z czym się zmieszało i jaki dało to efekt?
Pomimo bezceremonialnie komercyjnego założenia „Miasto 44“ nie jest wcale wyrachowane. Zbudowano je na szarpiącej, czystej nucie, podanej przez Komasę jak przez kamerton. Widzę w tym popkulturowym bałaganie emocjonalnym swoisty monolit estetyczny, z którego niczym Wenus Botticellego wyłania się talent debiutującej Zofii Wichłacz w roli Biedronki (nagroda dla najlepszej aktorki na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 roku). To także zasługa Komasy, który cierpliwie czekał, aż panna Zosia, która na pierwszym castingu miała zdaje się 15 lat, dorośnie do roli.

Wichłacz jest w roli Biedronki zaskakująco i przejmująco prawdziwa: nie czuje się u niej żadnej pozy, żadnego fałszu, żadnej potrzeby schlebiania modzie. Ta czystość emocjonalna wybija się ponad chaos przedstawianych zdarzeń i staje się sztandarem broniącym film przed zarzutami marketingowego lansu. Od bardzo dawna nie było w polskim filmie takiej osobowości, za którą skutecznie może się schować przed krytyką całe milionowe przedsięwzięcie!
Zosia Wichłacz okazała się tarczą i nie dającym się zignorować wabikiem: zamiar twórców „Miasta 44“ powiedzie się – patriotyczny przekaz trafi do najmłodszego, niezepsutego mimo pozorów pokolenia!

Film jest pokazywany w ramach wystawy „Powstanie Warszawskie 1944” w Heidelbergu:

Informacja pochodzi z oficjalnej strony internetowej Konsulatu Generalnego RP w Monachium – www.monachium.msz.gov.pl