Przejdź do treści

Spadł z czterech metrów i nadział się na metrowy słup od ogrodzenia. To cud, że żyje

12/10/2023 07:00
nadział się na metrowy słup

Wiadomości z Niemiec – Lekarze prowadzący nigdy wcześniej nie spotkali się z takim przypadkiem. Mężczyzna w Cuxhaven został przywieziony na oddział po tym jak spadł z drabiny i nadział się na metrowy słup od ogrodzenia. Przebity metalowym prętem, przeżył wypadek bez poważnych obrażeń jakichkolwiek ważnych narządów – donosi Spiegel.
Czytaj także: Wspaniała wiadomość dla milionów emerytów: oto kto dostanie w grudniu więcej pieniędzy

55-latek spadł z drabiny i nadział się na metrowy słup od ogrodzenia

Według lekarzy nad Frankiem Vaorin czuwało kilku aniołów stróżów. Podczas przycinania drzew w swoim ogrodzie w Cuxhaven 55-latek spadł z drabiny z wysokości czterech metrów na słup od płotu. Metalowa część ogrodzenia przebiła ciało mężczyzny. Wbrew wszystkiemu, poszkodowany przeżył wypadek bez poważnych uszkodzeń – poinformowała we wtorek klinika Bremen-Mitte.

Zardzewiały metalowy pręt, długi na ponad metr, przebił się obok odbytu mężczyzny, przez jego żołądek, obok ważnych naczyń i narządów, aż do klatki piersiowej i wyszedł poniżej obojczyka.
Sprawdź: Niemcy: Ważne zmiany dla kierowców od 2024 roku

„To, że pręt nie uszkodził ani jednego organu, jest praktycznie cudem. Nigdy w mojej karierze nie spotkałem się z takim przypadkiem” – powiedział główny lekarz, profesor Hüseyin Bektas. Gdyby mężczyzna spadł na słup w nieco inny sposób, wypadek mógłby zakończyć się tragicznie. Sprawa była na tyle wyjątkowa, że lekarz ​​chciał ją opisać w międzynarodowych czasopismach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wiadomości z Niemiec teraz także na kanale YouTube. Subskrybuj kanał PolskiObserwator.de i bądź na bieżąco. Zobacz wideo:

„Przez cały czas byłem przytomny”

Pacjent wraz z wbitym prętem został przetransportowany do szpitala helikopterem ratunkowym. Z informacji wynika, że ​​straż pożarna musiała już wcześniej odciąć go od płotu. „Przez cały czas byłem przytomny” – powiedział Vaorin. Świadkiem wypadku był jego 21-letni syn, który powiadomił służby ratunkowe.

„Pamiętam, jak wisiał na słupie ze stopami w górze. Mój syn szybko wepchnął mi coś pod stopy, aby zapobiec dalszemu ześlizgiwaniu się kija” – powiedział Vaorin.

Teraz rany muszą się zagoić, a ojciec i syn muszą psychicznie przepracować wypadek, jak ogłosiła klinika. „Po prostu cieszę się, że wciąż żyję” – podkreślił Vaorin. Źródło: Spiegel, PolskiObserwator