Polska ciężarówka, która wczoraj w godzinach wieczornych wjechała w tłum ludzi spacerujących na terenie świątecznego kiermaszu na Bereitschiedplatz w dzielnicy Charlottenburg, niedaleko dworca kolejowego ZOO należy do polskiej firmy transportowej spod Gryfina w Zachodniopomorskiem.
Właściciel firmy – Ariel Żurawski potwierdził w rozmowie z TVN24 BIS że jeszcze w poniedziałek w południe, osiem godzin przed tragedią, rozmawiał z kierowcą. Ostatni raz rozmawiała z nim jego żona około godziny 15.00. Następnie kontakt się urwał. Polski kierowca miał wracać z Włoch i zatrzymał się tego dnia w Berlinie.
Ciężarówka wjechała w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie. Są zabici i ranni
„On wracał z Włoch. Czekał do jutra, bo mieli go w Berlinie rozładować. Mówił, że to była dziwna dzielnica, bo sami muzułmanie” – powiedział w rozmowie z RMF FM Żurawski.
Miał czekać w stolicy Niemiec do wtorku na rozładunek towaru. Berlińska policja podała na Twitterze późnym wieczorem, że ciężarówka została przed atakiem skradziona.
„To jest mój kuzyn. Jako kierowca jeździł kilkanaście lat, solidny pracownik. On nawet nie mógł jechać w tym czasie po Berlinie, bo jemu czas pracy by nie pozwolił. Był tam rano, no to kręcił przysłowiową pauzę. Nigdzie by nie jeździł, to taki kierowca, który 5 minut nigdy nie przegiął, a co dopiero na pauzie rajdy sobie urządzać po Berlinie” powiedział właściciel firmy.
Źródło: TVN24.pl, TVN24 BIS