Z nadejściem wiosny coraz więcej w prasie artykułów na temat przesilenia wiosennego. O to, czy medycyna potwierdza istnienie tego zjawiska, zapytaliśmy internistę i hipertensjologa prof. Zbigniewa Gacionga z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Czy istnieje coś takiego, jak zdrowotne „wiosenne przesilenie” opisywane tak szeroko w magazynach kobiecych?
To wymyślone zjawisko. Oczywiście, nasz cykl biologiczny jest zależny od pór roku, ale w znaczniej mierze dotyczy to rolników, którzy mają sezonowość prac w polu. Większość Polaków pracuje przez cały rok w pomieszczeniach zamkniętych, gdzie klimat i oświetlenie są ustalone i regulowane.
Czy to chwyt marketingowy, żebyśmy kupowali witaminy?
Za wyjątkiem osób, które mają ich niedobór, co w naszym klimacie, w naszym kraju, ma miejsce niezwykle rzadko i dotyczy osób po prostu chorych, to nie potrzebujemy dodatkowo przyjmować witamin. Oczywiście, wyjątkiem jest witamina D, którą z wapniem i określonymi lekami powinny przyjmować osoby zagrożone powikłaniami osteoporozy
Przeglądając w internecie materiały na temat „wiosennego przesilenia” znalazłam argument, że po ciemnej zimie, organizm nagle dostaje więcej słońca i jest w szoku. Co Pan na to?
Nie, organizm znakomicie daje sobie z tym radę. Dzień nie wydłuża się nagle o dwie godziny na dobę, tylko bardzo, bardzo powoli. Na przykład, jeśli zmieniają się strefy geograficzne w trakcie podróży, pojawia się zjawisko, kiedy nasz rytm biologiczny nie jest dostosowany do rytmu słonecznego. Ale wymaga to pewnych znaczących różnic czasu i nasz organizm w miarę szybko się do tego przystosowuje. Można przyjąć, że jedna godzina różnicy, wymaga doby przystosowania. Czyli w najbardziej niekorzystnym wariancie, jeśli wylądujemy, gdzieś na wyspach na Pacyfiku, potrzeba prawie dwóch tygodni, żeby organizm się do tego przystosował. Kiedy dzień wydłuża się o parę minut – naprawdę nic się nie dzieje.
Wśród argumentów, które można spotkać są takie, że pogoda się zmienia, ciśnienie też, dlatego jesteśmy senni i nieprzytomni…
Bzdury. Nasz organizm nie reaguje na takie zmiany ciśnienia. Proszę zwrócić uwagę, że są osoby, które mówią, że mają niskie ciśnienie i źle funkcjonują. Po przyjściu do pracy, muszą usiąść i wypić kawę, bo to im dobrze robi na to niskie ciśnienie… (śmiech) Tak zwana meteopatia utrudnia ludziom pracę, ale zupełnie nie przeszkadza w imprezowaniu. Nie słyszałem żeby ktoś mówił, że nie przyjdzie na imprezę czy nie pojedzie na urlop, bo jest „niskie ciśnienie”.
A może „wiosenne przesilenie” jest związane z tym, że zaczynają pylić niektóre rośliny?
Pyłkowica to nie jest wiosenne przesilenie. Katar sienny może być przecież i latem, bo rośliny pylą w różnych porach roku. Jeśli ktoś jest uczulony na kota i spotka to zwierzę zimą, albo w środku lata, też będzie miał objawy.
Skąd w takim razie w ogóle się wziął mit o „wiosennym przesileniu?
Stąd, że człowiek jest istotą leniwą i szuka racjonalnych argumentów, żeby nie pracować (śmiech).
A może to tak, że ludzie zimą częściej chorują i na wiosnę muszą dojść do siebie po tych infekcjach?
Oczywiście, po chorobie człowiek musi się zregenerować. Ale „wiosenne przesilenie” to typowa miejska legenda.
Czy w takim razie jest coś, co powinniśmy robić na wiosnę? A może to moment nowego otwarcia?
Z punktu biologii człowieka, tak, w tych rejonach świata, gdzie mamy cykle pogodowe. Bo są takie kraje, gdzie tych cykli nie ma, albo są mniej zaznaczone. Trzeba się cieszyć, że dzień jest coraz dłuższy, że słońce coraz wyżej na niebie, że jest cieplej. Że pojawiają się zielone liście, zaczynają kwitnąc kwiatki. Ruch? Tak. Każdy wie, że powinien mniej jeść, a więcej się ruszać i przestać palić. To nie jest jednak proste, trzeba silnej woli. Wielu z nas ma problem z nadwagą. Jednak próbować schudnąć w takiej sytuacji powinno się przez cały rok, a nie tylko na wiosnę.
Może warto zrobić jakieś badania?
Co do badań, to kolejny temat skażony wieloma „miejskimi legendami”. Często nawet lekarze opowiadają bajki, że człowiek powinien się badać na okrągło, na wszystko. To nieprawda. Badania oczywiście należy robić, bez względu na porę roku i są określone wskazania do konkretnych badań, które wynikają z wieku, płci i konkretnych historii rodzinnych, jak np. występujące u rodziców określone choroby. Ot tak, nie ma się co badać.
Kiedy się więc badać?
To zależy, co mamy sobie zbadać. Ciśnienie tętnicze należy sobie mierzyć co roku. Morfologii, OB – wcale nie trzeba robić, bo nie ma wskazań do przesiewowego badania krwi (chyba, że coś się dzieje, ale to inna sprawa). Cholesterol, cukier – tak, trzeba sobie to zrobić po 20. roku życia, kobiety – badania w kierunku raka piersi i szyjki macicy, wszyscy kolonoskopię, itd..
Pan Profesor uważa zatem, że do wiosny to wcale nie trzeba się przygotowywać?
Na życie trzeba być gotowym codziennie, w każdej chwili, a nie tylko raz do roku!
Rozmawiała Anna Piotrowska, www.zdrowie.pap.pl
Prof. Zbigniew Gaciong Jest lekarzem – internistą i hipertensjologiem, oraz wykładowcą i autorem licznych prac naukowych. Kieruje Katedrą i Kliniką Chorób Wewnętrznych, Nadciśnienia Tętniczego i Angiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Ukończył warszawską Akademię Medyczną. W latach 1988‒1990 pracował w Klinice Nefrologii University of Southern California (Los Angeles), gdzie otrzymał stypendium American Heart Association Fellowship Award. W obszarze jego zainteresowań naukowych i klinicznych znajdują się przede wszystkim choroby układu krążenia oraz szerzenie wiedzy na temat tego, jak się przed nimi chronić. Podjął się także konsultacji filmu, a konkretnie serialu „Lekarze”.