
W tych kwestiach UE nie może ustąpić Trumpowi – Donald Trump nie ukrywa swojej niechęci do europejskich regulacji – zbyt wiele barier i przepisów, które według niego ograniczają handel i inwestycje amerykańskie. Choć temat ceł został tymczasowo odłożony na bok, Stany Zjednoczone i Unia Europejska przygotowują się do kolejnej rundy negocjacji handlowych. Jak podkreśla „Corriere della Sera”, w centrum rozmów znajdą się przepisy, które zdaniem USA najbardziej utrudniają działalność ich przedsiębiorcom. Jak podaje „Corriere della Sera”, chodzi o kluczowe przepisy dotyczące między innymi internet, żywności i pestycydów.

W tych kwestiach UE nie może ustąpić Trumpowi
Amerykanie domagają się zmian w dwóch podstawowych regulacjach obowiązujących w UE – Digital Services Act (DSA) i Digital Markets Act (DMA).
DSA obowiązuje od sierpnia 2023 roku. Nakłada na największe platformy internetowe obowiązek usuwania nielegalnych treści, ochrony danych użytkowników oraz poszanowania wolności słowa. Przepisy obejmują serwisy z ponad 45 milionami użytkowników miesięcznie. Za łamanie zasad grożą kary do 6% rocznego obrotu.
Z kolei DMA, który wszedł w życie w maju 2023 roku, ma zapobiegać nadużywaniu pozycji dominującej przez globalne koncerny technologiczne. Dotyczy m.in. Google, Apple, Meta, Amazon i Microsoft. Firmy muszą przestrzegać jasno określonych zasad, w tym zakazu faworyzowania własnych produktów. Za naruszenia grożą kary do 10% przychodów, a w przypadku powtórzeń – nawet 20%.
Jak podkreśla „Corriere della Sera”, rząd USA uważa, że przepisy uderzają w amerykańskie firmy technologiczne i ograniczają ich konkurencyjność. UE odpowiada, że regulacje służą ochronie użytkowników i rynku. Nie zamierza z nich rezygnować.
Spór o żywność: oznaczenia, GMO i środki chemiczne
Kolejnym obszarem spornym są produkty rolne i spożywcze. USA od lat krytykują unijny system chronionych oznaczeń geograficznych (DOP i IGP). Uniemożliwia on sprzedaż towarów, które jedynie „nawiązują” nazwą do europejskich produktów – jak np. Parmesan z Wisconsin.
Od grudnia 2025 r. ochrona obejmie także wyroby rzemieślnicze i przemysłowe. Przykładowo we Włoszech obejmują one słynne szkła z Murano, marmury z Carrary czy porcelany z Capodimonte. To kolejny punkt zapalny w relacjach handlowych.
USA sprzeciwiają się też oznakowaniu produktów GMO, które w UE jest obowiązkowe. Ich zdaniem takie etykiety odstraszają klientów. Jednak według Brukseli to konsumenci mają prawo wiedzieć, co kupują. To właśnie przejrzystość stanowi o sile europejskiego rynku.
Nie ma też zgody w sprawie mięsa. UE zakazuje importu wołowiny produkowanej z użyciem hormonów wzrostu oraz pasz z raktopaminą. Amerykanie powołują się na badania z 2012 roku, które dopuszczają stosowanie tej substancji. UE podkreśla jednak, że wiele krajów, w tym Chiny i Rosja, również jej zakazało.
Bruksela nie akceptuje także odkażania mięsa środkami chemicznymi, np. chloru czy kwasu peroksyoctowego. W USA to standardowa praktyka. W UE – niedozwolona ze względu na możliwe skutki uboczne.
Przeczytaj także: UE zdecydowała: koniec z tymi samochodami. Podano konkretną datę Dalsza część artykułu poniżej
Pestycydy: UE stawia na bezpieczeństwo

Unia od lat zmniejsza użycie pestycydów, które mogą szkodzić zdrowiu ludzi i środowisku. W 2019 roku badacze opublikowali analizę, z której wynika, że 72 substancje stosowane w USA są zakazane w UE.
W lutym 2023 r. UE dodatkowo obniżyła dopuszczalne limity dwóch pestycydów – clothianidinu i thiamethoxamu. Obie substancje stanowią poważne zagrożenie dla pszczół. Od 2026 roku produkty z ich przekroczeniem nie będą mogły trafić na europejski rynek.
USA uważają to za poważną przeszkodę w handlu. UE odpowiada: ochrona zdrowia i środowiska to priorytet.
Unia broni europejskiej kultury przed dominacją gigantów
Spór dotyczy również dyrektywy audiowizualnej 2018/1808. Zobowiązuje ona serwisy streamingowe, takie jak Netflix, Disney+, Apple TV+ czy HBO Max, do udostępniania co najmniej 30% europejskich filmów i seriali. Platformy muszą też zapewnić im dobrą widoczność w katalogu.
Państwa członkowskie mogą dodatkowo narzucać obowiązek inwestowania w lokalne produkcje. We Francji wynosi on od 15 do 25% przychodów netto, we Włoszech co najmniej 16%, a w Hiszpanii 5%.
USA postrzegają te zasady jako formę protekcjonizmu. Dla UE to jednak sposób na ochronę własnego rynku kultury przed zalewem treści z zagranicy. Jak przypomina „Corriere della Sera”, Bruksela traktuje te przepisy jako jeden z fundamentów swojej polityki.
Przeczytaj także: Zakazane już we Francji i Danii. Wkrótce nie będzie można ich sprzedawać w całej UE
Kwestie, w których UE nie odpuści
Unia Europejska nie dąży do konfliktu z USA i jasno deklaruje, że chce uniknąć wojny handlowej. Jest gotowa rozmawiać o zniesieniu ceł i uproszczeniu zasad współpracy. Jednocześnie podkreśla, że nie zgodzi się na osłabienie przepisów, które mają kluczowe znaczenie dla ochrony zdrowia publicznego, europejskiej kultury, środowiska i lokalnego rzemiosła.