Kara za niepuszczenie dziecka do szkoły w Niemczech. 41-letni Manuel T. nie był zaskoczonym wezwaniem do zapłaty, które znalazł w skrzynce pocztowej. Przez kilka miesięcy nie puszczał swojego syna do szkoły, bo… od maseczki bolała go głowa – czytamy w Bildzie.
41-letni Manuel T. jest aktywnym przedstawicielem ruchu „Querdenker” w Niemczech i organizatorem wielu demonstracji przeciwko obostrzeniom. Niedawno w swojej skrzynce pocztowej znalazł wezwanie do zapłaty 2677 euro z tytułu „Naruszenia obowiązku szkolnego dziecka”. 9-letni syn Manuela T. opuścił w zeszłym roku 51 dni zajęć, co traktuje się jako wykroczenie administracyjne.
Kara za niepuszczenie dziecka do szkoły w Niemczech. „Od maseczki bolała go głowa”
„W tamtym czasie w szkołach były obowiązkowe maseczki, a mój syn dostaje od nich bólu głowy” – tłumaczy Manuel T.
Mężczyzna próbował posiłkować się zaświadczeniem i opinią dr Marcina B.. Okazało się, że lekarz ten wystawił setki fałszywych dokumentów osobom sprzeciwiającym się noszeniu maseczek. Wskutek tego szkoła nie przyjęła zaświadczenia o stanie zdrowia 9-latka i próbowała przekonać jego ojca, aby ten pozwolił mu uczęszczać na zajęcia.
Czytaj także>>> Dyrektorzy szkół w Niemczech są zmęczeni walką z pandemią w placówkach
Manuel T. postanowił się jednak nie poddawać. „Niemieckie państwo chce, aby dzieci były kształcone zgodnie z systemem. Pewnie dlatego tak trudno jest znaleźć alternatywę dla zwykłej szkoły” – mówił w rozmowie z Bildem. 41-latek nie wierzy, że wyrządza dziecku krzywdę tak licznymi nieobecnościami – jego syn uczy się w grupie wychowawczej.
Jak twierdzi, w żadnym wypadku nie zapłaci grzywny. Nie uiścił też opłat związanych z innymi wykroczeniami. „Zanim cokolwiek zapłacę, wyprowadzimy się. Siedzę już na spakowanych walizkach, nasz dom został już sprzedany…” – tłumaczył.
BILD, PolskiObserwator.de
Czytaj wszystkie nasze najnowsze wiadomości w Google News