Przejdź do treści

Polka zabiła najpierw dzieci, potem siebie, bo nie chciała żeby dzieci wróciły z ojcem do Niemiec

13/10/2021 16:34

Tragedia w Rudniku nad Sanem: Powraca sprawa zabójstwa 6-letniej dziewczynki i 4-letniego chłopca, zabitych przez matkę. Do okropnej zbrodni w dniu, kiedy ojciec dzieci Jochen V. pojawił się w domu kobiety wraz z nakazem sądu oraz w towarzystwie kuratora sądowego, aby zabrać dzieci do Niemiec.

Magdalena V.  przed powrotem do Polski mieszkała w Niemczech. Tam też przyszły na świat jej dzieci Julia i Mateusz. 30 marca br. do domu w Rudnikach nad Sanem, w którym kobieta zamieszkała po przeprowadzce z Niemiec, doszło do tragedii. Tego dnia do drzwi 41-letniej Polki zapukał Jochen V., obywatel Niemiec, ojciec Julki i Mateusza, wraz z kuratorem i psychologiem. Mężczyzna przybył z nakazem sądowym zezwalającym mu na zabranie dzieci do Niemiec.

Magdalena V. pod pretekstem przygotowania dzieci do podróży zamknęła się z nimi w łazience, gdzie doszło do koszmarnego zdarzenia: kobieta najpierw zadźgała nożem dzieci, a później popełniła samobójstwo. Czytaj dalej poniżej

 Zabójstwo 16-letniej Wiktorii w Niemczech: Policja aresztowała domniemanego sprawcę

Tragedia w Rudniku nad Sanem: Prokuratura umorzyła śledztwo

Jak informuje Radio Zet w środę, 13 października br., rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu prok. Andrzej Dubiel przekazał, że prokuratura umorzyła śledztwo w zakresie samobójstwa rozszerzonego matki z uwagi na śmierć sprawcy. Jak podano śledczy sprawdzali, czy Magdalenę V. ktoś namawiał do popełnienia samobójstwa. W tym zakresie śledztwo zostało także umorzone z braku dowodów na udział osób trzecich.

Rzecznik Prokuratury przekazał, że w wyłączonym wątku trwa też śledztwo w kierunku niedopełnienia obowiązków przez policjantów i kuratora sądowego przy odbieraniu dziecka od matki. Ma ono związek z faktem, że kiedy w dniu 30 marca Jochen V. pojawił się pod domem Magdaleny V.  aby zabrać dzieci, ale nie wszedł do domu, tylko czekał na zewnątrz. Na prośbę mężczyzny do mieszkania nie weszli też policjanci, którzy asystowali kuratorowi.

Do domu wszedł kurator sądowy i psycholog. Kobieta, pod pretekstem przygotowania dzieci do podróży, zamknęła się z dziećmi w łazience. Gdy z wewnątrz zaczęły dobiegać odgłosy szamotaniny i otworzono drzwi był już za późno.

Źródło: se.pl, radiozet.pl, polskiobserwator.de