W wiosce Ennetach, będącej częścią miasta Mengen, znajduje się najgorsza pułapka drogowa w Niemczech. Mieszkańcy tej niewielkiej miejscowości już obstawiają, kiedy dojdzie do kolejnego wypadku. Nisko zawieszony wiadukt kolejowy na Klosterstraße, o wysokości zaledwie 2,10 metra, każdego roku niszczy dziesiątki samochodów i powoduje setki obtarć.
Najgorsza pułapka drogowa w Niemczech
Do stłuczek dochodzi tu przynajmniej raz w tygodniu, a czasami nawet codziennie. Sytuacja osiąga swój szczyt podczas corocznego festiwalu Southside w Neuhausen ob Eck. Tysiące fanów rocka jadą wtedy ze swoimi transporterami, busami i pojazdami z wysokimi dachami, a nawigacja, próbując ich skierować na skrót, prowadzi ich przez Ennetach – miejscowość liczącą zaledwie 1600 mieszkańców. Jeden z nich opowiada: „Niektórzy sąsiedzi siadają z butelką szampana na balkonie i czekają, aż ktoś znów uderzy w wiadukt”. O sytuacji jako pierwsza informowała „Schwäbische Zeitung”.
Przeczytaj także: Zatrzymują za nie prawo jazdy. Mandaty za prędkość w Niemczech coraz surowsze
Często kierowcy pojazdów dostawczych, którzy utkną pod niskim wiaduktem, próbują ratować się spuszczając powietrze z opon, aby móc się z niego jakoś wydostać. Tuż za wiaduktem czeka na nich Robert L., mieszkaniec Ennetach, z kompresorem do pompowania opon – jego usługa cieszy się dużą popularnością. Kolejny klasyk to kierowcy busów, którzy w ostatniej chwili zauważają nisko zawieszony wiadukt, gwałtownie hamują, wrzucają bieg wsteczny – i uderzają w samochód za sobą.
Policja zaczęła prowadzić statystyki dopiero trzy lata temu i jak dotąd odnotowała 36 wypadków w tym miejscu. Jednak mieszkanka Ennetach, Monika Bischert, ma znacznie lepszy obraz sytuacji. Jak mówi w rozmowie z BILD: „Mieszkam tutaj od 40 lat i widziałam co najmniej 500 wypadków”. Potwierdza to jej sąsiadka, Ulrike Krause: „W przeciętnym tygodniu słychać trzask do trzech razy. Większość kierowców nawet nie zgłasza tego policji”.
Zamknijcie wreszcie tę ulicę
Panie Bischert i Krause od dawna już nie śmieją się z tej sytuacji. Emerytka Monika Bischert mówi: „Odłamki uszkodzonych pojazdów latają w powietrzu, zagrażając pieszym i rowerzystom. Zdarzały się już przypadki, że spłoszone konie uciekały z rozbitych przyczep. A dźwięki cofających ciężarówek w środku nocy nie dają mi spać”.
Bischert apeluje do władz: „Zamknijcie wreszcie tę ulicę!”. Jednak lokalne starostwo wciąż waha się nad podjęciem drastycznych kroków i rozważa „łagodniejsze środki”. Obecnie trwają rozmowy o zamontowaniu systemu kontroli wysokości pojazdów przed wjazdem do tunelu.