A miało być tak pięknie. W poniedziałek, 8 marca, po wielu tygodniach lockdownu, niektóre sklepy w Hanowerze otworzyły swoje podwoje. Wprawdzie oprócz sklepów spożywczych i aptek wszędzie trzeba się było zapisać na zakupy, ale chętnych nie brakowało. Przed sklepem odzieżowym C&A ustawiła się od rana długa kolejka. W systemie Click&Meet swoje swoją działalność wznowiły także sklepy meblowe Hesse i Staude. Nie długo jednak trwała radość mieszkańców z pierwszych poluzowań. Zaledwie po kilku godzinach od otwarcia sklepy w całej stolicy Dolnej Saksonii pozamykała policja.
Jak się okazało Hannover błędnie zinterpretował rządowe rozporządzenie dotyczące możliwości otwarcia punktów sprzedaży detalicznej. W rejonach, gdzie gdzie 7-dniowa zachorowalność na koronawirusa jest mniejsza niż 100 nowych zakażeń na 100 000 dozwolone jest prowadzenie sprzedaży poprzez umawianie się z klientami na konkretną godzinę. Według danych Instytutu Roberta Kocha RKI wskaźnik zachorowalności w Hanowerze wynosił w poniedziałek rano na 99,2, czyli poniżej ustalonej granicy. Okazało się jednak, że miasto i handlowcy nie mogą sugerować się danymi RKI. Wiążące mają być dla nich dane podawane przez władze kraju związkowego. Według zaś władz Dolnej Saksonii wskaźnik zachorowalności w stolicy tego landu wynosił w poniedziałek 103,8! Z tego powodu policja nakazała tym handlowcom, którzy otworzyli swoje sklepy, natychmiast je pozamykać. Czytaj dalej poniżej
Najnowsze rozporządzenie rządu Angeli Merkel dot. lockdownu i możliwości jego luzowania jest nieustannie krytykowane. W całych Niemczech panuje chaos, obywatele, handlowcy, a także przedstawiciele władz lokalnych są zdezorientowani. W niektórych landach sklepy są otwarte i nie trzeba się w nich umawiać na zakupy. W innych krajach związkowych, w niektórych punkty sprzedaży detalicznej umożliwia zakupy, ale tylko w systemie Click&Meet. W tych zaś z wysokim odsetkiem zakażeń, jak np. w Turyngii, o otwarciu sklepów jeszcze się nawet nie myśli.
Źródło: NRD.de, PolskiObserwator.de