W efekcie pandemii koronawirusa przyszłoroczne wpływy podatkowe w Niemczech będą o 19,6 mld euro mniejsze, niż oceniano to w maju – poinformowało w czwartek niemieckie ministerstwo finansów, powołując się na podległą mu roboczą grupę do spraw szacowania podatków.
Jej zdaniem zajmująca pierwsze miejsce w Europie niemiecka gospodarka powróci do przedkryzysowego poziomu dopiero w 2022 roku. Będący podstawą planowania budżetu raport grupy minister finansów Olaf Scholz chce przedstawić na posiedzeniu rządu 23 września. Szef resortu zakłada, że również w 2021 roku konieczne będzie zaciągnięcie przez Niemcy nowych długów.
Jak wyjaśnił Scholz, bez dodatkowych znacznych kredytów niemożliwe będzie zrealizowanie zaplanowanych przyszłorocznych zadań. „To nie jest takie złe, to po prostu keynesizm” – powiedział. Miał tu na myśli pogląd, że w czasie kryzysu państwo powinno wydawać więcej pieniędzy, pobudzając w ten sposób gospodarkę.
Według wstępnych danych niemieckiego Federalnego Urzędu Statystycznego (Destatis), w ciągu pierwszych sześciu miesięcy bieżącego roku wydatki rządu federalnego, krajów związkowych, gmin oraz zakładów ubezpieczenia społecznego były o 51,6 mld euro większe od ich wpływów.
Jednocześnie po raz pierwszy od czasu kryzysu finansowego w 2009 roku zmniejszyła się kwota zebranych podatków. Grupa robocza przewiduje obecnie, że całoroczny jej spadek wyniesie w porównaniu z rokiem poprzednim 81,6 mld euro czyli ponad 10 proc. Oznacza to tylko niewielką zmianę w stosunku do majowej prognozy, która mówiła o spadku o 81,5 mld euro.
By sfinansować pakiet pomocowy – obejmujący między innymi czasowe obniżenie stawek podatku VAT, bony na dzieci oraz wsparcie silnie dotkniętych kryzysem przedsiębiorstw – niemiecki rząd chce w bieżącym roku zadłużyć się dodatkowo na maksymalnie 217,8 mld euro. Jest to kwota niemal pięciokrotnie większa niż w rekordowym pod tym względem 2010 roku.
Jednak w opinii Scholza dotychczasowy bieg wydarzeń wskazuje, że „niemiecka gospodarka jest dość odporna”, a jej liczbowe wskaźniki są lepsze „niż musieliśmy się obawiać”. Jak zaznaczył minister, „w obecnej chwili wiele mówi o tym, że znów idziemy w górę”.
Zapytany o ewentualne podwyżki podatków Scholz odparł, że występuje tu w zasadzie potrzeba działania, przy czym istniejące możliwości są różne. „Jak państwo wiecie, jestem zdania, że uczciwy, sprawiedliwy i dostosowany do ekonomicznych uwarunkowań system podatkowy może wnieść do tego (gospodarczego ożywienia swój) wkład” – powiedział.