
Papież Leon XIV, niesamowity zbieg okoliczności. Czasem historia układa się w sposób tak niezwykły, że trudno uwierzyć w zwykły przypadek. Wybór nowego papieża, Leona XIV, wzbudził wśród wiernych i komentatorów niemałe poruszenie — nie tylko ze względu na jego duchowe przesłanie, lecz także przez… pewne zaskakujące podobieństwo. (Dalsza część artykułu poniżej)

Papież Leon XIV, niesamowity zbieg okoliczności
Niektóre zbiegi okoliczności wydają się zapisane bardziej w niebie niż w podręcznikach historii. A może kto wie, podsunięte przez tchnienie Ducha Świętego? Patrząc na twarz nowego papieża, Leona XIV, czyli Roberta Francisa Prevosta trudno nie ulec wzruszeniu wobec jego niemal uderzającego podobieństwa do Leona XIII, wielkiego papieża ery nowoczesności społecznej, autora słynnej encykliki Rerum novarum. Ta sama subtelna linia rysów twarzy, to samo spokojne, a jednak przenikliwe spojrzenie, ten sam ledwo zarysowany uśmiech jakby chciał z pokorą unieść ciężar olbrzymiej odpowiedzialności. Przeczytaj także: Robert Prevost, pierwszy papież z USA w historii: Kim jest kardynał z Chicago
Czy to tylko sugestia? Być może. Ale w Kościele nic nie jest „tylko przypadkiem”. A co jeśli wybór imienia Leon nie wynikał jedynie z pobudek historycznych czy duchowych? Co jeśli nowy papież, świadomie lub podświadomie, pragnął przywołać również wizualnie – zarówno w wyglądzie, jak i w stylu – epokę inteligentnych reform, otwarcia na sprawy społeczne, troski o świat pracy i najbardziej potrzebujących?
Zaskakujące porównanie: po lewej Papież Leon XIV (Robert Francis Prevost); po prawej Papież Leon XIII, wybrany w 1878 roku:

Leon XIII i Leon XIV: wczoraj i dziś
Leon XIII był pierwszym papieżem, który zrozumiał, że Kościół nie może trwać w oblężeniu, lecz musi podjąć dialog ze współczesnym światem. Jego nauczanie społeczne było przełomowe – po raz pierwszy na taką skalę postawiło w centrum refleksji teologicznej warunki życia ludu, niesprawiedliwości dzikiego kapitalizmu i prawa pracowników. A robił to z wyczuciem – nigdy przeciw komuś, lecz zawsze w imię tych, którzy nie mieli głosu.
Dziś Leon XIV staje na progu równie wymagającego czasu – podaje Vatican News. Okres po pontyfikacie Franciszka wymaga zarówno ciągłości, jak i rozeznania, dyplomacji, ale i odwagi. To czas, w którym Kościół musi pozostać wierny Ewangelii, a zarazem otwarty na szybko zmieniający się świat – bez popadania ani w utratę tożsamości, ani w skostnienie. A może i z pomocą symboli, które potrafią przemówić nawet do najbardziej oddalonych serc.
Ta dawna twarz, która dziś powraca z zadziwiająco podobnymi rysami, może być pierwszym znakiem, że Kościół patrzy w przyszłość, niosąc ze sobą najgłębsze korzenie swojego zaangażowania na rzecz sprawiedliwości, pokoju i godności ludzkiej. To podobieństwo wykraczające poza anatomię: to deklaracja intencji, wezwanie do pamięci, by budować przyszłość.