Scholz w opałach. W Niemczech, mimo że przedterminowe wybory jeszcze nie zostały oficjalnie ogłoszone, już teraz pojawiło się pięcioro kandydatów na stanowisko kanclerza. To rekordowa liczba, biorąc pod uwagę, że nigdy wcześniej nie było tylu pretendentów do najwyższego stanowiska w państwie. Wśród nich znajduje się Olaf Scholz, obecny lider SPD, który, mimo słabszych wyników swojej partii w ostatnich sondażach, nie rezygnuje z walki o fotel kanclerski. Choć SPD w ostatnich latach straciło poparcie i spadło z pierwszego na trzecie, a nawet czwarte miejsce, partia zdecydowała się na nominację Scholza, co może świadczyć o jej determinacji i gotowości do stawienia czoła rywalom w nadchodzących wyborach do Bundestagu. (Dalsza część artykułu poniżej)
Scholz w opałach! Pięciu kandydatów chce odebrać mu „stołek”
Obok Scholza swoje kandydatury ogłosili również liderzy innych partii. Zjednoczone chadeckie partie CDU i CSU wystawiły Friedricha Merza, który, po ustąpieniu lidera bawarskiej CSU, Markusa Södera, stał się oficjalnym kandydatem na kanclerza. Merz jest postacią dobrze znaną na niemieckiej scenie politycznej, a jego kandydatura zyskuje poparcie wśród konserwatywnych wyborców – podał FOCUS. Przeczytaj także: Scholz nie otrzymał wotum zaufania
Wśród rywali Scholza pojawił się także Robert Habeck z Zielonych, który przez wiele miesięcy prowadził w sondażach, zanim partia straciła na popularności. Zieloni mają jednak nadzieję, że Habeck będzie w stanie odzyskać zaufanie wyborców i wzmocnić ich pozycję w nadchodzącej rywalizacji.
Na liście kandydatów znalazła się także Alice Weidel z Alternatywy dla Niemiec (AfD), która, mimo kontrowersyjnych poglądów, ma silną bazę zwolenników, zwłaszcza wśród wyborców sceptycznych wobec imigracji i integracji europejskiej. Dodatkowo, w tym roku swoją kandydaturę ogłosiła także Sahra Wagenknecht na czele nowej partii o nazwie Sojusz Sahry Wagenknecht, założonej przez byłych członków Die Linke. Choć jej ugrupowanie niekoniecznie przebrnie przez próg wyborczy, Wagenknecht zyskała uwagę medialną, a jej partia liczy na zwiększenie wpływu w politycznej debacie. Niemiecki system wyborczy nie przewiduje bezpośredniego głosowania na kanclerza, a jedynie wybór partii, która zobowiązuje się wskazać swojego kandydata na szefa rządu w przypadku zwycięstwa.