Historia dziewczynek z miasteczka Lügde, które przez długie lata były gwałcone wstrząsnęła opinią publiczną w Niemczech. Adwokat reprezentujący w sądzie jedną z kilkudziesięciu ofiar, obecnie dziesięciolatkę, powiedział, że trudno mu było przebrnąć przez akta, gdyż rozmiary koszmaru, jakiego doświadczyły dzieci są wprost niewyobrażalne. Oskarżeni przyznali się do winy. Zebrane podczas śledztwa materiały wykazały, że urzędnicy Jugendamtu i policja dostawali sygnały, że dzieci przekazane pod opiekę jednemu z oskarżonych są wykorzystywane seksualnie. Szczegóły sprawy opisał Deutsche Welle.
Podczas śledztwa zidentyfikowano 40 nieletnich ofiar, oskarżeni odpowiadają za przemoc seksualną wobec 34 podał serwis „DW po polsku”. Proces toczy się przeciwko Andreasowi V. i jego sąsiadowi Mario S. Obaj przyznali się do gwałtów na dziewczynkach. Heiko V., który miał przyglądać się gwałtom na żywo na czacie ma złożyć obszerne zeznanie. Czytaj dalej pod zdjęciem
Zeznania 10-letniej dziewczynki spowodowały, że sprawa gwałtów na dzieciach wyszła na jaw
Adwokat Roman von Alvensleben, reprezentujący ofiarę w sądzie powiedział, że ciężko mu uwierzyć, że „ktoś latami może prowadzić system nadużyć seksualnych i nie wpada, a urzędy, dosłownie Jugendamt wręcz mu w tym towarzyszą” – czytamy na stronach „Deutsche Welle”.
W toku śledztwa ujawniono liczne uchybienia urzędników Urząd ds. Dzieci i Młodzieży (niem. Jugendamt), którzy zignorowali niepokojące sygnały dot. sytuacji dzieci nad którym sprawował opiekę Andreas V. Mężczyzna odpowiada przed sądem za 286 czynów karalnych. Zgromadzone przeciwko niemu materiały dowodowe zawierają 14 terabajtów danych z ponad trzema milionami zdjęć i 86 tysiącami wideo. Jak podaje „DW” na kemping, na którym 56-letni Andreas V wraz ze swoim sąsiadem Mario S. gwałcili dzieci co tydzień przychodzili na kontrolę pracownicy Jugendamtu. Rzekomo mieli nie widzieć niczego podejrzanego, mimo, że widzieli dzieci bawiące się w brudnej przyczepie, a mężczyzna, któremu powierzono pod opiekę dziewczynki witał urzędników czasami tylko slipkach i szlafroku.
Większość gwałtów miała miejsce od 2016 r., Ponieważ od tego czasu Andreas V. miał przybraną córkę, poprzez którą kontaktował się z innymi dziećmi.
Czytaj także: Horror w Niemczech: Rodzice gwałcili i sprzedawali swoje dziecko pedofilom
Urzędnicy i policjanci odpowiedzą za zaniedbania?
Z obszernego materiału opublikowanego przez Deutsche Welle dowiadujmy się ponadto, iż niepokojące sygnały z placu kempingowego dochodziły także do lokalnych policjantów. Prokuratura wszczęła postępowanie wobec policji powiatu Lippe, z której komisariatu zniknęła walizka z materiałem dowodowym obejmującym 155 CD i DVD, co zresztą zauważono dopiero po tygodniach. Policjanci, mimo wyraźnych sygnałów dotyczących wykorzystywania seksualnego dzieci pozostawali bezczynni.
Śledztwo toczy się także przeciwko pracownikom Jugendamtu za zaniedbania i naruszenie obowiązku opieki.
Makabryczna historia dziewczynek z Lügde wywołała w Niemczech burzliwą dyskusję. Mówi się o kolektywnym fiasku urzędów i policji, które powinny stać na straży bezpieczeństwa dzieci.
Deutsche Welle przytacza zatrważające dane dotyczące postępowań w sprawie nadużyć seksualnych wobec dzieci. Jak podał cytowany przez dziennik Johannes-Wilhelm Rörig tylko w ubiegłym roku takich postępowań było 12 tys. 321 – I są to tylko przypadki zgłoszone policji, nieujawniona liczba może być wielokrotnie wyższa – podkreślił pełnomocnikiem rządu federalnego ds. nadużyć seksualnych wobec dzieci.
„Musimy wychodzić z założenia, że w każdej klasie szkolnej mamy do czynienia z jedną lub dwoma ofiarami” – dodał Rörig.
Źródło: Deutsche Welle, PolskiObserwator.de