Według niemieckiego urzędu ds. zwalczania uzależnień DHS, ok. 10 proc. wszystkich zatrudnionych w Niemczech to alkoholicy. Oto, kto jest najbardziej zagrożony.
Niemiecki urząd ds. zwalczania uzależnień DHS przyjmuje, że ok. 10 proc. wszystkich zatrudnionych w Niemczech – niezaleźnie od stanowiska, na jakim pracuje – konsumuje alkohol w problematycznych ilościach. Szacuje się,że 15 proc. populacji Niemiec ma problemy z alkoholem, donosi DW.
– Jest to bardzo rozpowszechniony problem. Niezbędne jest podjęcie działań dla dobra firm, ale także i dla społeczeństwa – podkreśla Peter Raiser, inicjator tygodnia walki z alkoholem, który w tym roku rozpoczął się 18 maja pod hasłem „Zero alkoholu w pracy”.
Kogo ten problem dotyczy?
Według Adeheid Kraft-Malycha – lekarki z zakresu medycyny pracy ze zrzeszenia komunalnych służb socjalnych ASD w Dortmundzie, zajmującej się także kwestiami BHP, zagrożeni są wszyscy – i szeregowi pracownicy, i szefowie.
Raiser stawia sprawę jasno: alkohol w pracy stanowi zagrożenie bezpieczeństwa. Już nawet niewielka ilość prowadzi do spadku koncentracji, mniejszej efektywności, zakłócenia koordynacji. Wzrasta niebezpieczeństwo nieszczęśliwych wypadków nie tylko przy obsłudze pojazdów czy maszyn. Generalnie cierpi na tym jakość pracy.
Twierdzi on także, że alkohol w miejscu pracy to temat tabu, lecz przyznaje że ludzie są coraz bardziej świadomi problemu. Coraz więcej firm rozumie, jakie to ryzyko, stosuje prewencję lub ma oferty pomocy. Lecz przede wszystkim w średnich i małych firmach problem jeszcze leży odłogiem.
Podczas tygodnia „Zero alkoholu w pracy” w całych Niemczech zaplanowanych jest 1300 specjalnych akcji z udziałem firm, organizacji, lekarzy, aptek i grup samopomocy. Z punktu widzenia DHS jest to także dobra okazja, by w firmach zawierano porozumienia o zero tolerancji dla alkoholu w pracy. – Zero promili w pracy to absolutny nakaz, kiedy ktoś chce pracować na najwyższym poziomie.
źródło: DW