
Moneta o nominale 1 euro jest warta fortunę. Niepozorna, zużyta moneta, którą wielu mogłoby uznać za bezwartościową, okazuje się być obiektem pożądania kolekcjonerów. Choć wygląda jak każda inna, jej rzeczywista wartość może zaskoczyć — i to bardzo. Co sprawia, że za jedną monetę ktoś chce zapłacić aż kilkaset euro? (Dalsza część artykułu poniżej)

Ta moneta o nominale 1 euro jest warta fortunę. Wygląda niepozornie, ale to prawdziwy skarb
Każdy marzy o tym, by niespodziewanie znaleźć w portfelu prawdziwy skarb. Choć przypadki, w których zwykła moneta okazuje się warta majątek, są rzadkie, to nie niemożliwe. Wśród setek milionów wyprodukowanych monet zdarzają się bowiem egzemplarze, które dzięki wyjątkowym cechom stają się łakomym kąskiem dla kolekcjonerów. Jedna z takich historii dotyczy 1-euroówki, której wartość może sięgnąć aż 500 euro. Przeczytaj także: Niezwykła moneta 2 euro – jej cena wzrosła już kilka tysięcy razy! Kolekcjonerzy oszaleli na jej punkcie
Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia – moneta z 2007 roku, wybita w Monako, z wizerunkiem księcia Alberta II. Egzemplarz ten nie jest limitowaną edycją ani pamiątkową wersją — został przeznaczony do codziennego obiegu. Wydawałoby się więc, że nie może być wiele warta. A jednak…
Przeczytaj także: 10 najmłodszych miliarderów świata 2025 ranking Forbes. 5 z nich pochodzi z Niemiec Czytaj dalej poniżej
Klucz tkwi w szczególe, który umknął kontroli mennicy: na 2.291 egzemplarzach tej konkretnej monety zabrakło charakterystycznego znaku mennicy — tzw. rogu obfitości, który powinien znajdować się pod portretem księcia. Ten niewielki błąd uczynił z tych monet białe kruki wśród numizmatyków – podaje KA Insider.
Z uwagi na bardzo ograniczoną liczbę takich monet, ich wartość na rynku kolekcjonerskim gwałtownie wzrosła. Dziś za dobrze zachowaną 1-euroówkę bez rogu obfitości kolekcjonerzy potrafią zapłacić nawet 500 euro. Choć takie przypadki są rzadkie, pokazują, że czasem naprawdę warto przyjrzeć się dokładnie temu, co mamy w portfelu.