„Jestem gotów chodzić od domu do domu, by zrozumieć jako burmistrz i jako lekarz, dlaczego część ludności dotąd nie otrzymała szczepionki” – powiedział Giuseppe Morfino dzień po tym, jak jego gmina koło Trapani została wpisana na listę zagrożonych z powodu niższego odsetka zaszczepionych i wysokiej liczby zakażonych.
Cała Sycylia, przypomina się, jest na ostatnim miejscu listy włoskich regionów pod względem liczby zaszczepionych. W związku ze wzrostem wskaźnika zajętych łóżek w szpitalach wyspa jako jedyny region została ogłoszona żółtą strefą nieznacznie podniesionych restrykcji. Wrócił obowiązek noszenia maseczek na zewnątrz.
Zaniepokojony sytuacją burmistrz postanowił nie tracić czasu i wyruszył w obchód miasteczka, liczącego ponad 4 tysiące mieszkańców. Puka do drzwi, dzwoni domofonem i stara się przekonać szczepionkowych sceptyków i niezdecydowanych, a czasem przeciwników.
„Wielu mieszkańców to moi pacjenci, a zatem łączą nas relacje zaufania” – podkreślił Morfino, który dostrzega już pierwsze rezultaty swojej kampanii promującej szczepienia. Zdecydowały się na nie kolejne osoby.
>> Rewizje w domach antyszczepionkowców z radykalnej grup
„Zaszczepionych u nas było 57 procent mieszkańców, teraz chcemy osiągnąć pułap 65 procent” – wyjaśnił mediom.
Burmistrz przyznał: „Nie spotkałem wielu prawdziwych antyszczepionkowców. Dominuje raczej strach, zarówno wśród ludzi starszych, jak i młodych”.
„Rozmawiałem z osobami przestraszonymi i zdezorientowanymi informacjami o efektach ubocznych szczepionek, fake newsami krążącymi w mediach społecznościowych” – powiedział.
Na całej Sycylii podejmowane są różne inicjatywy, by przekonać ludność do zaszczepienia się.(PAP)