
Zwykły spacer z telefonem może skończyć się więzieniem. Wyciągasz telefon, chcesz złapać kadr idealny – może panorama z mostu, selfie pod ciekawym budynkiem albo relacja z podróży pociągiem. To coś, co robimy codziennie, bez większego zastanowienia. Ale od teraz, taka zwykła chwila może mieć bardzo poważne konsekwencje. Nowe przepisy, które właśnie wchodzą w życie, mogą diametralnie zmienić to, jak używamy smartfonów w przestrzeni publicznej. Coś, co dotąd było niegroźnym nawykiem, może dziś skutkować karą, a nawet… konfiskatą sprzętu. (Dalsza część artykułu poniżej)

Zwykły spacer z telefonem może skończyć się więzieniem
17 kwietnia 2025 r. w życie wchodzi zakaz fotografowania określonych obiektów w całej Polsce. Mowa o około 25 tysiącach lokalizacji oznaczonych specjalnymi znakami. Za złamanie zakazu grozi nie tylko kara grzywny (od 5 do 20 tysięcy złotych) czy areszt (od 5 do 30 dni), ale także urtata smartfona, aparatu lub innego urządzenia, którym wykonano zdjęcie – podaje Android.com. Co obejmuje zakaz? Między innymi:
- mosty, tunele i wiadukty o znaczeniu strategicznym,
- porty morskie,
- budynki infrastruktury telekomunikacyjnej,
- obiekty związane z obronnością państwa,
- siedziby powiązane z NBP i BGK.
Nieświadomość nie chroni przed karą
Choć specjalne znaki mają informować o zakazie, to nie sposób zapamiętać wszystkie lokalizacje objęte nowym prawem. Zwykły spacer, weekendowy wypad lub podróż pociągiem może okazać się pułapką. A wystarczy chwila nieuwagi, jedno zdjęcie i… kontakt z policją. Przeczytaj także: Żegnajcie telefony komórkowe. Ten wynalazek je zastąpi, już w ciągu 10 lat
Dziennikarze oraz zawodowi fotografowie mogą składać wnioski o zgodę na robienie zdjęć – ale przeciętny użytkownik smartfona raczej nie będzie tego robił. Problem? Taki wniosek rozpatruje się do 14 dni.
Eksperci nie zostawiają suchej nitki
Branżowi specjaliści i komentatorzy otwarcie krytykują nowe przepisy. Ich zdaniem ustawa uderza przede wszystkim w zwykłych obywateli, a nie realnych szpiegów. Dziś, w erze ogólnodostępnych map satelitarnych, dronów i ukrytych kamer, technologia używana do inwigilacji znacznie wyprzedza możliwości zwykłego użytkownika smartfona.
Co więcej, większość objętych zakazem obiektów została już dawno sfotografowana i znajduje się w publicznych archiwach, serwisach mapowych i mediach społecznościowych. Zakaz wydaje się więc spóźniony o co najmniej dekadę.
Absurd, który może dotknąć każdego
Wyobraź sobie: otwarcie mostu, lokalna uroczystość, flesze aparatów, transmisje na żywo. Ale już kilka minut po wydarzeniu – zakaz. A zdjęcie zrobione w niewłaściwym momencie może wystarczyć, by narazić się na poważne konsekwencje prawne.
Wszystko wskazuje na to, że zamiast realnej ochrony, mamy do czynienia z przepisem, który bardziej zaszkodzi niż pomoże. Oby tylko nie skończyło się tym, że spacer z telefonem w dłoni stanie się ryzykowną przygodą.