
Skażona woda przy granicy z Niemcami: W pobliżu niemieckiej granicy ogłoszono oficjalny zakaz spożywania wody pitnej. Sprawa budzi ogromne poruszenie, ponieważ dotyczy codziennego życia wielu mieszkańców oraz ich bezpieczeństwa zdrowotnego. Choć może brzmieć jak lokalna ciekawostka, ma ona poważne konsekwencje nie tylko dla mieszkańców, ale i dla całej Europy. Tło sprawy ukazuje problem, który może z czasem dotknąć znacznie większe obszary – zarówno pod względem środowiskowym, jak i ekonomicznym.

Skażona woda przy granicy z Niemcami
Zakaz spożywania wody pitnej to zawsze poważna sprawa, a właśnie taki zakaz został wprowadzony na niemieckiej granicy. Dotknięty region musi teraz szybko i zdecydowanie działać, ponieważ sytuacja dotyczy tysięcy obywateli. W ostatnich latach w Niemczech i Europie coraz częściej pojawiają się doniesienia o skażonej wodzie pitnej i związanych z tym zagrożeniach. Tym razem problem dotknął obszar w pobliżu EuroAirportu w regionie trójgranicznym między Niemcami, Francją i Szwajcarią, w okolicach Bazylei. Przeczytaj także: Toksyczna substancja w wodzie z kranu w Niemczech. Eksperci alarmują: „Niezwykle wysokie stężenie”
Niepokojąco wysokie stężenia toksycznych substancji
W okolicach EuroAirportu Basel-Mulhouse stwierdzono niepokojąco wysokie stężenia PFAS w wodach gruntowych. Są to chemikalia przemysłowe, które praktycznie się nie rozkładają i pochodzą głównie z pianek gaśniczych stosowanych w przeszłości. Przez lata przedostawały się one do gleby, aż ostatecznie trafiły do systemów wodociągowych.
W miejscowości Hégenheim we Francji mieszkańcy gotują już tylko na wodzie butelkowanej – podaje KA Insider. W restauracjach, takich jak „Boeuf rouge”, woda z kranu używana jest jedynie do zmywania naczyń. Choć może to brzmieć jak drobny incydent, dla mieszkańców oznacza ogromne zmiany w codziennym życiu.
Wpływ na zdrowie i żywność
PFAS mogą przedostawać się do warzyw i ryb z okolicznych upraw i zbiorników wodnych. Eksperci zdecydowanie odradzają spożywanie lokalnych produktów. To potężny cios dla rolników i handlu. Podobna sytuacja w Belgii pokazała, że zanieczyszczone gleby mogą pozostać niebezpieczne przez lata. Jedynym rozwiązaniem są długoterminowe systemy filtrujące – wymagają jednak czasu, zezwoleń i wielomilionowych inwestycji.
Wzrasta również presja na władze EuroAirportu, by partycypowały w kosztach oczyszczania. Wstępne szacunki mówią o minimum 20 milionach euro. Nie wiadomo jednak, czy lotnisko podejmie się współfinansowania.
Wyniki badań ujawniają skalę zagrożenia
Prawdziwy rozmiar problemu ujawniły dopiero badania krwi mieszkańców zlecone przez lokalne stowarzyszenie. U niektórych osób stężenie PFAS było aż czterokrotnie wyższe niż granica uznawana przez UE za bezpieczną. To poważne ostrzeżenie dla służby zdrowia. Substancje te mogą zakłócać gospodarkę hormonalną, uszkadzać tarczycę i mają działanie rakotwórcze. Lekarze zalecają regularne badania kontrolne, mimo że objawy często rozwijają się powoli i niepostrzeżenie.
Zaniepokojone gminy domagają się budowy nowoczesnego systemu oczyszczania wody, finansowanego przez lotnisko. Szacuje się, że koszty sięgną co najmniej 20 milionów euro. Przypadek z regionu Alzacji może stać się punktem zwrotnym w walce z tzw. „wiecznymi chemikaliami”. Coraz więcej krajów apeluje o całkowity zakaz stosowania PFAS w przemyśle i produktach konsumenckich. Europa zaczyna zdawać sobie sprawę, że problem dotyczy wszystkich – i wymaga natychmiastowej reakcji.