
Trump uderza w Putina jak nigdy dotąd: prezydent USA, dotąd znany z powściągliwości wobec Kremla, zaskoczył opinię publiczną ostrą krytyką rosyjskiego przywódcy. „Putin całkowicie oszalał” – oświadczył Trump w emocjonalnym wpisie, odnosząc się do brutalnych ataków Rosji na ukraińskie miasta. Słowa te padają w kluczowym momencie wojny – kiedy Moskwa intensyfikuje swoje działania zbrojne, a Zachód debatuje nad kolejnymi sankcjami. Czy to sygnał zmiany w retoryce Trumpa – a może początek nowej ofensywy politycznej?

Trump uderza w Putina jak nigdy dotąd
Zabici cywile, rakiety i drony w środku nocy – od tego zaczyna Donald Trump, wygłaszając po raz pierwszy od powrotu do Białego Domu bezpośredni atak na Władimira Putina. Nazywa go „szaleńcem”, oskarża Rosję o bezsensowne zabijanie i przewiduje, że jeśli naprawdę spróbuje zająć całą Ukrainę, będzie to „koniec Rosji”. To wyraźna zmiana tonu w porównaniu do tradycyjnej ostrożności, jaką były miliarder zwykle okazywał wobec Kremla, podaje BILD.
Z płyty lotniska przy Air Force One, tuż przed odlotem z Morristown, Trump wypowiedział się przed dziennikarzami bez cienia wahania: „Nie podoba mi się to, co robi Putin. Zabija mnóstwo ludzi. Nie mam pojęcia, co mu odbiło. Znam go od dawna, ale teraz wystrzeliwuje rakiety na miasta – i to mi się bardzo nie podoba”. Słowa te wykraczają poza zwykłe wyrazy dezaprobaty i rysują wyraźną granicę z jego dawną, bardziej dwuznaczną postawą i osobistymi relacjami z rosyjskim przywódcą.
Przeczytaj także: „To nie żarty” – Trump i Merz ostrzegają przed Putinem. Miedwiediew mówi o III wojnie światowej
Ale to przede wszystkim przewidywanie „upadku Rosji” stanowi punkt zwrotny. „Zawsze mówiłem, że on chciał całej Ukrainy, a nie tylko jej części. I być może teraz to się okazuje prawdą. Ale jeśli spróbuje, doprowadzi to do upadku Rosji”. Przekaz tym razem jest bezpośredni i pozbawiony dwuznaczności: rosyjska strategia jest oceniana jako autodestrukcyjna. Po raz pierwszy Trump publicznie dopuszcza możliwość nowych sankcji, odpowiadając „oczywiście” na pytanie dziennikarza. To otwarcie, którego przez ostatnie miesiące konsekwentnie unikał.
Dla porównania, krytyka Zełenskiego brzmi niemal jak instynktowny odruch, raczej poirytowana dezaprobata niż otwarta potępienie: „Wszystko, co wychodzi z jego ust, powoduje problemy. Nie przysługuje się swojemu krajowi, mówiąc w ten sposób. Lepiej, żeby przestał”. Głównym celem pozostaje jednak Putin, a po raz pierwszy Biały Dom wydaje się zdecydowany odwrócić narrację, według której pozostawał neutralny wobec obu stron konfliktu. Czytaj dalej poniżej

Bialy Dom zmienia ton
Najbardziej instytucjonalny komentarz pochodzi od specjalnego wysłannika Keitha Kellogga, który potępia nocne naloty jako „haniebne” i oskarża Rosję o naruszenie protokołów genewskich z 1977 roku przez „bezmyślne zabijanie kobiet i dzieci”. Jednak to stanowisko prezydenta przyciąga największą uwagę: Trump nie tylko porzuca ostrożny ton, ale podnosi poziom politycznej konfrontacji z Moskwą.
Ta zmiana może mieć dwa równoległe wyjaśnienia. Z jednej strony to potrzeba odbudowania wiarygodności w oczach zachodnich sojuszników, poprzez bardziej zdecydowaną postawę – również z myślą o ewentualnych przyszłych negocjacjach. Z drugiej strony – chęć nieoddania pola moralnego potępienia Demokratom i Europejczykom, przy jednoczesnym zachowaniu swojego bezpośredniego i personalistycznego stylu.
W tym kontekście krytyka Zełenskiego staje się raczej gestem podkreślającym niezależność, ale bez dawnej postawy neutralności. Przekaz jest jasny: jeśli Rosja będzie kontynuować, zostanie izolowana i pokonana. I tym razem mówi to Donald Trump.